Wybuchy, strzały, fajerwerki, fruwające samochody, łodzie, ludzie oraz krowy – w skrócie Just Cause 3.
Just Cause 3, jak sama nazwa wskazuje, to trzecia część jakże “wybuchowej” serii od studia Avalanche. W tym roku Szwedzi, no nie powiem – mają rozmach, wydając praktycznie z miesiąca na miesiąc dwa wielkie tytuły takie jak Mad Max oraz wspomniany już wcześniej Just Cause 3. Na jednym z tych tytułów się niestety zawiodłem, chociaż jeżeli przyjrzymy się im dokładnie, to tak naprawdę oba są do siebie bardzo podobne.
W Just Cause 3 ponownie wcielamy się w znanego już wszystkim agenta specjalnego Rico Rodrigueza, który tym razem wyrusza do rodzinnej Medici, aby wyzwolić ją z rąk okrutnego dyktatora Di Ravello (ten gość z okładki Tropico III). Niestety gra od strony fabularnej prezentuje się co najwyżej miernie. Historia przedstawiona w tej produkcji nudzi, nie zaskakuje oraz odpycha swoją … “biedą”, prezentując (1) słabych bohaterów oraz (2) słabą grę aktorską, przez którą gra przypomina kolejny (3) słaby film z Stevenem Seagalem, nasączony od stóp do głów dobrymi efektami specjalnymi.
Wszystkich fanów Stevena Seagala bardzo przepraszamy!
Jednak to nie dla zaskakującej fabuły, poruszającej historii oraz znakomitych bohaterów inwestujemy w ten tytuł. Gdy ujrzymy ten piękny ogromy świat, jaki Avalanche Studios oddaje w nasze “napalone” dłonie, to zapominamy o wszystkich problemach.
Uważasz, że coś jest niemożliwe? Just Cause 3 udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Medici to “kraina” o powierzchni ponad 400 mil kwadratowych, wypełniona po brzegi okupowanymi miasteczkami, bazami wojskowymi, przystaniami oraz więzieniami. Warto dodać, że lokacje przedstawione w grze są bardzo zróżnicowane, możemy zwiedzać górzyste tereny, podmokłe niziny, mroczne jaskinie oraz “gorące mediciańskie” plaże. Co więcej, nasza swoboda poruszania się się nieograniczona. W najnowszej części Just Cause, dostajemy do dyspozycji Wingsuit oraz specjalną nową linkę z hakiem, dzięki którym możemy szybko przemieszczać się po całym świecie. Jeżeli jednak wolimy tradycyjne metody transportu możemy korzystać z samochodów, motocykli, łodzi, samolotów i śmigłowców.
Zadania poboczne jakie przyjdzie nam wykonać grając Rico Rodriguezem jest oswobadzanie terenów i pomoc rebeliantom. Miasta “odbijamy” zazwyczaj robiąc wielką “zadymę” np. niszcząc propagandowe bilbordy, nadajniki radiowe oraz pomniki “Pana z okładki Tropico III”, by na końcu wywiesić rebeliancką flagę w centrum miasta. Brzmi fajnie, ale gdy robisz to już kilkadziesiąt razy to zaczynasz dostawać oczopląsu.
Najfajniejsza w Just Cause 3 jest jednak swobodna zabawa. Specjalna nowa linka z hakiem oraz masa nowych gadżetów pozwala nam robić takie cuda, jakich świat jeszcze na oczy nie widział. Dodatkowo robienie zadym urozmaica bogaty arsenał broni.
Pod względem graficznym Just Cause 3 wygląda naprawdę dobrze. Zróżnicowane lokację prezentują się naprawdę wyśmienicie, efekty specjalne również pokazują wielką klasę. Niestety gra charakteryzuje się fatalną optymalizacją. Na słabym “blaszaku” sobie nie pogracie.
Przykra sprawa.
Po kilkudziesięciu godzinach spędzonych w Just Cause 3 jestem w stanie stwierdzić, że jest to bardzo dobra gra, ale niedoszlifowana. Pozostawia po sobie ogromy niedosyt i rozczarowanie. I właśnie w tym tkwi problem, że po nowych przygodach Rico Rodriguez spodziewałem się czegoś więcej.

CEO of HCGAMES.pl, licencjonowany dziennikarz, filantrop, łamacz serc, nie szablonowy znawca stylu oraz wykwintny koneser dizajnu i żyćka.